Monumentalne dzieło Hansa-Jürgena Syberberga jest tyleż imponujące, co ciężkie w ocenie. Podzielony na cztery części, z których każda skupia się na innym aspekcie hitlerowskiej ideologii i spuścizny III Rzeszy, na przemian fascynuje i irytuje. Syberberg miesza konwencje, sięga po kabaret, musical, formułę paradokumentalną, wszystko po to, aby uporać się z tym, co osobiście określiłbym jako wielką niemiecką traumę. Koszmar Holocaustu zestawiony zostaje z władającym germańską duszą romantyzmem, megalomania splata się z wywiedzionym z mitów patosem, a nad wszystkim unosi się wagnerowski przepych. Przyznam, że moje odczucia po seansie są wysoce mieszane: "Hitler, ein film aus Deutschland" bywa porywający, ale ze względu na swą eksperymentalną, awangardową formę potrafi też nużyć i dezorientować. Nie przekonał mnie pełni, na pewno jednak jest to pozycja jedyna w swoim rodzaju, rzucająca widzowi nie lada wyzwanie (i nie mam tu na myśli bynajmniej jedynie czasu trwania). Warto przekonać się na własnej skórze, zmierzyć z kolosem o ponadprzeciętnych ambicjach, niedzielnych widzów jednak należy przestrzec: to nie piknik na trawie i z popcornem tego nijak nie połączysz.