Przerażająca wizja narodzin przemocy oraz obraz bezmyślnego okrucieństwa tłumu, który
zatraca wszelkie człowieczeństwo, ale jest dlań nadzieja ( scena ze staruszkiem w łazience
szpitalnej), Istnieje zawsze jakiś impuls, który rozbija motłoch na jednostki odzyskujące
sumienie. To jeden z niewielu optymistycznych przekazów, jakie zauważyłam w tym
poruszającym dziele.
Wspaniale zagrana postać głównego bohatera, wrażliwego człowieka nie mogącego
zharmonizować się z rzeczywistością, próbującego oświetlić innym ciemną stronę księżyca co
bywa niebezpieczne. Ciągłe czekanie na lepsze jutro kończy się zazwyczaj wzięciem spraw w
swoje ręce przez tłum i rodzi zło, tak samo jak strach przed nieznanym.
János Valuska rozbudza w ludziach nadzieje, ale nie potrafi przewidzieć skutków wybicia
prowincji z rutyny codzienności i marazmu.